Niedziela - dzień cudowny, radosny, Klaudunia pełna uśmiechu, zdrowa. W nocy jednak wszystko się zmieniło. Ok. godź. 23 zaczęła strasznie się wiercić w łóżku, podnosić, siadać i stękać. Do tego jakoś dziwnie połykała ślinę. Myślę sobie „duszno jej może”. Otworzyłam więc szerzej okno. Na nic się to zdało. Klaudunia nadal była niespokojna. W pewnym momencie wzięłam ją do nas do łóżka a ona podniosła się z poduszki i zwróciła na siebie zawartość swojego małego żołądka. Po upływie 30 minut sytuacja powtórzyła się. Przy kolejnym zaś razie pojawił się płacz i słowa „boje się”. Nie spalam całą noc, tylko trzymałam Ją na kolanach w pozycji prawie siedzącej aby była wysoko uniesiona, dzięki czemu (myślałam) być może nie wrócą wymioty. Nie wróciły. Rano wypiła butelkę mleka i więcej nie chciała. Była osłabiona, osowiała. Nie chciała się bawić. Do tego pojawił się stan podgorączkowy ok.37,5-37,8. No i doszła biegunka. Kupki były rzadkie i dość częste. Za cały dzień było ich ok.7. Niektóre były mało obfite, ale fakt miały miejsce. Nie chciała nic jeść i przestawała też i pić, co wiem, że w przypadku wymiotów i biegunki jest kluczowym „lekarstwem”. Pobiegłam do sklepu i zakupiłam chleb kukurydziany, płatki ryzowe, biszkopty i herbatniki. Niestety nie chciała tknąć niczego. Po namowie wzięła do ust w zasadzie okruch biszkopta, który po chwili zwróciła. Już jak czuła, że jej niedobrze, to zaczynała płakać. Zraziło ją to całkiem do jedzenia. Jedyne co robiła, to popijała wodę małymi łyczkami, choć bała się nawet i tego. Wykorzystałam więc okazję i rozgniotłam 1 tabletkę węgla leczniczego Carbo, który mam zawsze w domowej apteczce. Całe szczęście jest to lek bezsmakowy więc dziecko nie zraża się i nie czuje go w trakcie spożywania. Jedyne co może czuć, to okruszki tabletki, które są pogniecione a nie rozpuszczone. Zasnęła wcześniej niż zwykle. Tak minął dzień jakże dla Niej nieprzyjemny. Dla mnie, jako dla Mamy także. Moje dziecko męczy się, a ja nie mogę Jej pomóc. Nie ma nic gorszego. Doświadczona jelitówką, którą przechodziłyśmy z Nikolcią kiedy była malutka, wiedziałam już, ze muszę nie dać za wygrana i dawać jej pić na siłę. Ku mojemu zdziwieniu okazało się, że nic na siłę. Nie chciała pić. Czułam, że jest bliska odwodnieniu.
Bałam się kolejnej nocy. Przygotowałam ciuszki na przebranie, syrop na gorączkę, termometr i inne potrzebne rzeczy. Obeszło się bez wymiotów ale 2 razy pojawiła się dość rzadka kupka. Przewijałam ja po śpiączku. Leżałam obok Mojego Skarbusia i słuchałam jej oddechu. Był jakiś inny, dziwnie krótki, szybki, płytki. Nie umiem go opisać. Bałam się. Od razu przypomniał mi się czas, kiedy Nikolcia miała roczek i trafiłyśmy do szpitala z odwodnieniem. Ona miała tylko biegunkę ale nie chciała nawet łyka wody wziąć do buzi. W pewnym momencie była tak słaba, że spała cały czas. Na wspomnienie tego już chce mi się płakać.
Kolejny dzień Klaudusi zapowiadał się lepiej. Rano przygotowałam je kaszkę mleczno – ryżową. Wypiła ze smakiem, troszkę się ożywiła. Po 2 godzinach zwróciła całość i znów wróciły kupki. Byłam przerażona. Wynikało z tego, że co tylko weźmie do ust, zaraz to zwymiotuje. Zwolniłam się z pracy i pobiegłam do przychodni. Pediatra kazała trzymać się diety i poić. No i przeczekać. Według jej wskazówek zakupiłam w aptece Tasectan w saszetkach dla dzieci (coś jak Smecta) oraz probiotyk w kroplach Floractin. Oba miały zmniejszyć częstotliwość biegunki oraz chronić żołądek i jelita. Nawet udawało mi się podać oba te środki. Niestety na nic się one zdały. Piła coraz mniej. Czwartego dnia choroby po godz.18 kazałam mężowi zawieść nas do szpitala dziecięcego na izbę przyjęć. Wcześniej szybko spakowałam potrzebne rzeczy dla Niuni i kilka dla siebie. Była tak słaba, że już nawet nic nie mówiła. Leżała lub siedziała wtulona we mnie. Pani Doktor na miejscu stwierdziła, że Klaudusia ma jeszcze wilgotne śluzówki i jeszcze nie jest odwodniona. Wysłał nas do laboratorium zrobić gazometrię. Tu badania okazały się niezbyt dobre. Była na pograniczu odwodnienia. Pani doktor przyjęła nas na oddział. Pokój dwuosobowy, ale byłyśmy same. Dostawka łóżko polowe za dopłatą 20 zł za noc. Wzięłam bez zastanowienia. Spałyśmy razem. Myszka dostała od razu kroplówkę i zasnęła. Kolejnego dnia była już tylko 1 rzadka kupka. Humor świetny, rozbawiła się, dużo mówiła, śmiała się. Jedna kroplówka wystarczyła. Nie jadła nic ale była głodna. Płakała, że chce mleko i baciunia. Baciuń to jogurt Bakuś, który uwielbia. Zresztą Ona uwielbia wszystkie jogurty. Z przykrością nie mogłam jej dać nic z tych rzeczy, o które prosiła. Zjadła trochę suchej bułki. Zaraz potem płakała i mówiła, ze boli ją brzuszek. Byłam pewna, że wszystko znów wróci. Nie wróciło. Ból przeszedł, a Ona zaś rozweseliła się. Nie ma piękniejszego widoku dla Matki i Ojca, jak wesołe, szczęśliwe dziecko. Nie mogłam się nacieszyć tą poprawą. Czekałam już tylko by jak najszybciej wrócić do domu. Po południu zauważyłam jednak, że nie sika. Zgłosiłam więc lekarzowi, a ten zlecił kolejną kroplówkę. Stwierdził, że widocznie zbyt mało wypiła, dlatego nie sika. A wypiła przecież sporo herbaty z cukrem. W sobotę na porannej wizycie lekarka stwierdziła, że skoro nie ma już wymiotów i biegunki, to wychodzimy do domu. Byłyśmy całe w skowronkach. Klaudunia krzyczała „Huja, jedziemy do Nikojki”. A Nikolcia tęskniła w domu. Wzięłam 2 dni wolnego by z Nią być na rozpoczęciu roku szkolnego. 1 września zaliczyłyśmy razem ale to wszystko. Drugiego dnia miałam zawieźć Nikolcię, odebrać, odebrać książki ze szkoły, złożyć wniosek na świetlicę. Nie zrobiłam tego. Było mi przykro, że ją zawiodłam. Pod opieką Taty i Babci było jej dobrze, ale najlepiej z mamusią. Ja tęskniłam jeszcze bardziej, niż Ona. Muszę mieć je obie przy sobie, wówczas jestem spokojna. A w szpitalu? Nudy. Z pokoju nie wolno wychodzić żeby nie zarażać. Po całych dniach grałyśmy w gry i oglądałyśmy bajki na smartfonie. Na szczęście to już koniec. Paskudny i ciężki tydzień choroby za nami. Odejdź precz zarazo!
Pozostała zlecona dieta, którą słabo utrzymać. Klaudusia nie chce nic tylko mleko i jogurty. Dostała jeden i nie mogła się nim najeść. Była przeszczęśliwa. Teraz będzie coraz lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz