Tworzymy raczej typową rodzinę, choć czasem patrząc na najbliższych wokół nas, wydaje mi się, że wcale tak nie jest. Często mam wrażenie, że inni mają więcej czasu dla siebie, dzieci, dla podstawowych spraw. Ojcowie zaprowadzają dzieci do szkoły, odprowadzają do domu, zabierają dzieci na spacer, uczą jazdy na rowerze itd. U nas jest trochę inaczej. Wszystkie te sprawy załatwiam ja z pomocą moich rodziców. Mąż do późnego popołudnia (w zasadzie do wieczoru) jest w pracy, więc wraca wtedy, kiedy już wszystkie podstawowe czynności są wykonane. Pozostaje zrobić dzieciom kolację, wykąpać, umyć zęby i położyć je spać. A potem to już sami jesteśmy tak zmęczeni i śpiący, że niedługo po dziewczynkach kładziemy się także spać i tyle mamy z całego dnia.
Moja jednozmianowa praca na wiele mi nie pozwala. Rano zawożę starszą córkę do szkoły. Do młodszej przyjeżdżają moi rodzice. Bez wątpienia, bez ich pomocy nie dalibyśmy sobie rady. Musiałabym zrezygnować z pracy, co w zasadzie planowałam zrobić. Umówiliśmy się z mężem, że po urodzeniu drugiego dziecka pójdę na urlop wychowawczy, ponieważ pozostawienie 2 dzieci pod opieką dziadków będzie dla nich męczące. Niestety jednak za namową samych moich rodziców wróciłam do pracy tuż po rocznym urlopie macierzyńskim. Zarzekali się, że dadzą sobie radę, a ja przynajmniej będę miała cel w życiu, motywację by się lepiej ubrać, pójść do ludzi itp. Z pewnością mieli rację w tej kwestii.
Pracuję od 8 do 16 więc tak naprawdę całe serce dnia spędzam w biurze. Niewiele czasu pozostaje mi na odrobienie z dzieckiem lekcji, zabawę, zrobienie zakupów do domu, posprzątanie, upranie czegokolwiek. Czasem jestem tak zmęczona i zła, że aż głowa mi pęka i chce mi się wyć z rozpaczy na cały głos. Mam wrażenie, że nie ogarniam tego wszystkiego. Że jest to wszystko ponad moje siły. Coraz częściej zapominam o różnych rzeczach. Do tego aby cokolwiek załatwić musze brać dzień wolny. Każde pójście do przychodni, każde ważne wydarzenie w szkole córki, jakakolwiek sprawa urzędowa...no nie da się inaczej tylko urlop. I te 26 dni można bardzo łatwo zagospodarować i niewiele zostaje na faktyczny urlop wypoczynkowy. Dużo prościej byłoby więc zrezygnować z pracy i zająć się dziećmi i domem. Cały mój plan legł w gruzach i mam wrażenie, że nie mam kontroli nad pewnymi sprawami a wolałabym ją mieć. Dla dzieci i domu wyszłoby to na pewno na dobre. Mamusia cała dla nich. Gorzej pewnie ze mną. Podejrzewam, że nie wyszłoby to na dobre mojej psychice. Boję się, że czułabym się osaczona tymi obowiązkami, zaniedbana, samotna w tym wszystkim. Dlatego też póki daję radę, staram się wytrzymać ten kierat i brać dzień po dniu takim, jaki jest.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz